Gdy Volva B10L były jeszcze piękne i młode
Podziel się na FB
Każdy autobus był kiedyś piękny i młody. Gdy Volva B10L wchodziły do eksploatacji, a producent zapewniał, że konstrukcja ze stali nierdzewnej jest praktycznie niezniszczalna, wydawało się, że będą jeździły długie lata, pozostając w świetnej formie.
Cóż, życie pokazało, że na każdy typ autobusów przychodzi czas, kiedy muszą ustąpić nowszym konstrukcjom. Choć B10-tki pokazały, że są wozami nie do zdarcia, bo nie obchodzono się z nimi zbyt delikatnie - szczególnie w drugiej połowie eksploatacji - a mimo to przeżyły swoje przegubowe odpowiedniki (B10LA) i wytrzymały więcej niż niektóre egzemplarze nowszego typu 7000.
Do tej pory kilka sztuk jeszcze się tłucze po łódzkich ulicach, budząc odrazę i politowanie. Zemściła się na nich ta nierdzewna konstrukcja. Dziury w poszyciu się nie robiły, więc przewoźnik nie pokusił się, aby kiedykolwiek wozy poddać jakimkolwiek remontom. Dodatkowo nowoczesna polityka taborowa mówiąca, że remonty są nieopłacalne i lepiej kupić nowe autobusy, zrobiła swoje. Oczywiście to tylko marne wymówki, bo każdy szanujący się (a przede wszystkim swoich pasażerów) przewoźnik odmalowałby autobusy, w których fabryczny lakier już dawno wyblakł, a na burtach pojawiły się liczne zarysowania, obicia, zadrapania oraz pęknięcia elementów wykonanych z kompozytów.
Kolejną piętą achillesową Volvo B10L okazały się podwójne szyby, przystosowane do zimowych warunków i do... dobrych dróg, których w Łodzi od zawsze brakowało. Tłuczenie autobusów przez 20 godzin dziennie po dziurawych ulicach sprawiło, że okna porozszczelniały się i między szyby dostała się woda. Dało to atrakcje w postaci pary wodnej sprawiającej, że okna były matowe, bądź w postaci przelewającego się syfu z domieszką glonów.
Częściowo zdemontowano podwójne szyby i problem wyeliminowano, ale niestety zabrakło konsekwencji w tym działaniu i w nieruszanych wcześniej oknach sprawa powróciła.
Jeśli o fatalnych drogach mowa trudno nie wspomnieć o masakrycznie tłuczącym zawieszeniu, które jest domeną pojazdów Volvo, w zasadzie każdego eksploatowanego w Łodzi modelu. Obskurny wygląd burt, obrzydliwe okna, uświniona tapicerka, dziurawe stopnie z aluminiowej blachy poklejone silikonem, wszechobecne nity oraz tłuczące się zawieszenie i smród dochodzący z komory silnika, to obraz końcowego okresu eksploatacji Volvo B10L.
Dość jednak wytykania wad. Poniżej przedstawiamy zdjęcia z pierwszych lat eksploatacji (1998-2000) Volvo B10L w Łodzi. Sukcesywnie materiał będzie poszerzany o kolejne tego typu zdjęcia.
Przy okazji należy wspomnieć, że dla potrzeb obsług i napraw autobusów Volvo B10L, a później również przegubowej wersji - B10LA - oraz modeli późniejszych, na terenie zajezdni autobusowej ZKA-3* Limanowskiego uruchomiono Stację Serwisową Volvo. Uroczystego otwarcia w dniu 26 listopada 1998r.** dokonali ówczesny prezes MPK Czesław Rydecki oraz Dyrektor ds. Sprzedaży Volvo Poland Władysław Smyk. Odbyło się to w obecności przedstawicieli Volvo Poland, Władz Miasta, Zarządu MPK-Łódź Sp. z o.o. oraz władz spółki i zaproszonych gości. Urządzenie i wyposażenie stacji naprawczej dokonała firma Volvo Poland, gdyż zapis w umowie pomiędzy MPK, a dostawcą autobusów ją do tego obligował.
Halę naprawczą eksploatowano w latach 1998-2008. Potem wprowadził się do niej BTS, czyli firma serwisowa Solarisów Urbino 18 III, które dostarczyła firma Solaris Bus & Coach w 2008r. zobligowana do serwisowania swoich produktów, przy pomocy mechaników spoza MPK.
* - Zakład Komunikacji Autobusowej Nr 3
** - Źródło: Biuletyn Informacyjny MPK Łódź Sp. z o. o. NR 8/98
Zdjęcia (24)
Autor: PRZEMYSŁAW BAKAJ
Dodano: 2014-07-25 05:03:55
Temat zaktualizowany przez PRZEMYSŁAW BAKAJ dnia 2014-08-04 22:46:33